„Człowiek ze Stali”
to najnowszy film o przygodach Clarka Kenta, szerzej znanego jako
Superman. Postać, która odmieniła oblicze komiksu i zapoczątkowała
superbohaterski bum od wielu lat nie miała szczęścia do
ekranizacji. Za najnowszy film zabrali się tytani kina komiksowego
- Zack Snyder, Christhofer Nolan i David S. Goyer. Powiedzmy szczerze
– Goyer pisał lepsze i gorsze scenariusze adaptacji komiksów. Na
szczęście ręce Snydera i Nolana musiały nad wszystkim czuwać, bo
tym razem stworzył jeden ze swoich lepszych filmów.
Film spokojnie można
zaliczyć do gatunku Science-Fiction. Bardzo mocno rozwinięte jest„fiction”, za to „science” jakby mniej. Z drugiej strony, to
specyfika historii komiksowych. Kiedy zadajemy sobie pytanie
„dlaczego on lata?”, wcale nie zależy nam na sensownej
odpowiedzi. Wystarczy, że dostaniemy
jakąś odpowiedź, może
być nielogiczna, albo wewnętrznie sprzeczne, wystarczy, że
odpowiedziano nam „dlatego, że umie latać”, a odpowiedź
pozwoli nam przestać zwracać uwagę się na naukowych dywagację i
skupić się na fabule. Bo przecież wszystkie supermoce Clarka są
tylko narzędziami, które uatrakcyjniają opowiedzianą w filmie
historie.
Podobnie jak Movieversum
Marvela, „Człowiek ze Stali” nie jest adaptacja konkretnej
przygody Supermana. Korzystając z komiksowych motywów, coś
dodając, coś zabierając, coś zmieniając tworzy się nowego
bohatera na miarę naszych czasów. U progu zniszczenia planety
Krypton jej najważniejszy naukowiec Jor-El wysyła swoje nowo
narodzonego syna Kal-Ela na Ziemię, aby uratować go przed zagładą.
Równocześnie na Kyptonie dochodzi do rebelii, która zostaje szybko
stłumiona. Jej przywódca, generał Zod, obwiniając ojca Kal-Ela za
swoją porażkę poprzysięga zemstę na synu. Odnaleziony i
wychowany przez Ziemian Kal-El, nazywany przez nich Clark, dorasta
ukrywając swoje zdolności.
Najmocniejszą stroną
filmu są relację międzyludzkie, rola ojca w wychowaniu syna,
wzajemne zaufanie w rodzinie i szacunek dla autorytetu opiekuna.
Bardzo fajnie pokazano tu, że oboje rodziców pełni ważną, choć
różną rolę w rozwoju dziecka. Człowiek ze Stali to także film o
odpowiedzialności i poświęceniu, motyw mesjański jest tu
niezwykle mocno widoczny. Jak na historię o kosmicie, który
przebija innego kosmitę przez ścianę budynku jest tutaj bardzo
dużo ambitnych treści.
Od kiedy w 2009 roku
James Cameron pokazał światu „Avatara” prawie wszystkie filmy
dla masowej publiczności kręci się w 3D. Zazwyczaj efekt jest
marny, ale nie tutaj. Od hitu Camerona „Człowiek ze Stali” jest
chyba pierwszą produkcją, która w pełni wykorzystuję możliwości
tej technologii. Widać to przede wszystkim w licznych,
spektakularnych scenach walki, ale cały film świetnie wygląda w
trzech wymiarach. Wszystkie efekty specjalne robią bardzo dobre
wrażenie, nowy Superman nie wyznacza nowych trendów, ale doskonale
wykorzystuje to co już jest. Cały film utrzymany jest w mrocznej,
szaroburej konwencji kolorystycznej, która kontrastuje z kryształową
postawą protagonisty. Dla rozładowania ciężkiej atmosfery co
jakiś czas pojawia się drobny żarcik sytuacyjny albo gra słów,
jednak jeśli się nie uważa łatwo je przegapić.
Wszyscy aktorzy zagrali
bardzo dobrze, ale to nie Supermanowi należy się palma
pierwszeństwa. Świetnie zagrał Russel Crowe biję od niego aura
miłości, mądrości i dobroci, a równocześnie stanowczości i
odpowiedzialności. Z kolei Michael Shannon wykreował postać ślepo
oddaną idei, w którą wierzy. Jego generał Zod momentami był
wręcz przerażający. Również Diana Lane i Kevin Costner, grający
rodziców Clarka, doskonale zagrali swoje role kochających rodziców.
Na szczególną uwagę zasłużył Laurence Fishburne. Jego Perry
White jest zupełnie nijaki, klasyczną postać z przygód Supermana
całkowicie pozbawiono jaj, do tego jego strój łączy w sobie
elementy kultury hip-hopowej i bankowego gryzipiórka. Grający
główne rolę Henry Cavil i Amy Adams nie pokazali niczego
szczególnego. Byli dobrzy, ale nic więcej. Plus dla Cavila bo
pomoże żeńskiej części widowni przetrwać trudne chwilę
spędzone w kinie ze swoją brzydszą połową.
Człowiek ze Stali to
kolejny dobry film o superbohaterach w ciągu ostatnich kilku lat.
Nie wyznacza nowej jakości, ale zdecydowanie doskonale łączy to co
najlepsze w innych produkcjach tego typu w pełni realizując
pokładane w nim nadzieję. Na szczęście nie kopiuje bezwiednie
Marvela, ale tworzy własny styl i jakość. Liczę na kontynuację.
Może doczekamy się nawet Ligi Sprawiedliwych?
___________________Nie ogarniasz? Czytaj więcej komiksów
Z ciekawości się spytam. :) Jak odnosisz się do zarzutów, że:
OdpowiedzUsuń-Supek walcząc z Zodem rozwala pół miasta i zabija ludzi
- ojciec ma idiotyczną śmierć, z której niewiele wynika (np. jakby dali zawał to by była lekcja, że mimo mocy nie może wszystkiego, itp - tu mógł coś zrobić)
- brak widocznej motywacji czemu Superman chce ratować ludzi?
SPOILER ALERT
OdpowiedzUsuń-taka konwencja, no co poradzisz. Opowieści o superbohaterach mają zawsze dwa poziomy:
średnio ambitne przesłanie podane w prostej formie oraz efektowne efekty, które przyciągają odbiorcę. Cała reszta to tło i cywile są takim tłem bez znaczenia właśnie. A poza tym: Zod zabiłby wszystkich ludzi, więc bilans i tak mamy lepszy niż mógłby być :P
-Czy ja wiem głupia? Ojciec uważał, że najważniejsze jest chronić tajemnice syna i dla niej poświęcił życie. Głupio, że poszedł po psa :P
-Ktoś kto wysuwa taki zarzut chyba nie był w kinie. Przecież Russel Crowe tłucze synowi do łba, że miał połączyć dwa światy, że to jest teraz jego planeta. Pomijając wszystkich ziemskich kumpli i znajomych, których Zod chciał zabić, to panna Lane też by zginęła, nie mógł do tego dopuścić :P
- Supek nie powinien dopuścić, żeby tyle cywilów ginęło w jego walce na pięści....sam przecież ciosami wbijał Zoda w budynki
OdpowiedzUsuń- no chodzi o to, że po psa i że ta śmierć niewiele Clarka nauczyła
- wolałbym żeby to Pa i Ma Kent go wychowali tak, że chce pomagać ludziom ;)
Kontynuacja już jest wpisana, ma być Man of Steel 2 - zapowiadany jest na 2015 rok. Może druga część będzie bardziej spójna pod kontem fabularnym. Ciekawa recenzja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmoja recenzja supermana
Dobrze piszesz, Paweł. Film jest OK. Sam obejrzałem go rzutem na taśmę, prawie w ostatniej chwili i nie żałuję. A gęganie krytyczne, którego wcale nie mało słyszę już mnie męczy. Czytając niektóre opinie mam wrażenie, że ich autorzy szli do kina przekonani, że będzie wyświetlany dramat obyczajowy czy film psychologiczny. Więcej dystansu!
OdpowiedzUsuń