sobota, 29 marca 2014

O tym jak utuczyć kozę karmiąc ją ziemniakami – Pyrkon 2014


Tegoroczny Pyrkon ściągnął do Poznania blisko dwadzieścia cztery tysiące ludzi. Więcej ludzi to więcej prelekcji, więcej cosplayów, więcej ludzi w games roomie... no więcej wszystkiego. Ale czy więcej znaczy lepiej?


Muszę przyznać, że liczba osób, które wzięły udział w tegorocznej edycji największego polskiego konwentu albo festiwalu – jak próbują nazywać go twórcy - mnie powaliła. Być może organizatorzy spodziewali się takiej liczby gości, ale ja na pewno nie. Czy różnice dało się odczuć? W kilku kwestiach tak, w innych nie.

Przede wszystkim odbiło się to na salach prelekcyjnych. Już w zeszłym roku na najciekawsze prelekcje ciężko było wejść, a jak już się weszło - ciężko było usiąść. Pomimo załatwienia kilku większych sal, wiele prelekcji okazało się tak kuszących, że nie każdemu udało się wejść. Taka sytuacja miała też częściowo swoje źródło w stwarzaniu pozorów poszanowania przepisów BHP i ustawienie przy salach gżdaczy, którzy informowali, że sala jest pełna i nikt już nie wejdzie. Zazwyczaj sale były wtedy już tak pełne, że w razie pożaru czy innej bomby w hali i tak nic by nam to nie pomogło, ale osobiście i tak uważam to za krok w dobrą stronę.

Z drugiej strony, więcej ludzi to więcej przebierańców. W zeszłym roku, kiedy przeglądałem cudze zdjęcia z konwentu na facebooku, jakieś 90% kostiumów była mi znana. W tym roku nie kojarzyłem nawet połowy! Ogromna ilość i bardzo wysoki poziom wykonania powalały. Dominowały postacie z League of Legends, ale było też kilku Kapitanów Ameryk, parę Wonder Woman, spor kostiumów filmowych, mangowych, growych, star warsowych/treckowych, doktorowych... no zasadniczo miriady miriad różnych cosplayów. Prawdę mówiąc, siedzenie w głównej hali i oglądanie przebranych ludzi, samo w sobie było świetną rozrywką. Niestety, nie byłem na Maskaradzie, konkursie na najlepszy coseplay, ale od mojej Dziewczyny wiem, że było warto i za rok się wybieram.

Można by pomyśleć, że większa liczba ludzi to także wielkie kolejki. Nic bardziej mylnego! Dzięki usprawnieniu procedury kupowania biletów, udało się uniknąć kolejek. Nie zastosowano żadnych tajemnych technik: umożliwiono kupowanie kilku biletów naraz, zrezygnowano z podawania danych osobowych, uruchomiono sprzedaż biletów dzień przed konwentem, a same kolejki ogrodzono taśmami znanymi z lotnisk. Nic szczególnego, a pozwoliło tysiącom ludzi uniknąć zbędnego czekania. Wielki szacunek dla organizatorów, możecie być wzorem dla całej Polski. Jednak da się zrobić tak, że serwery nie padają.

Z różnych przyczyn byłem w tym roku tylko na czterech prelekcjach, w tym jedną prowadziłem. Właściwie na trzech prelekcjach i półtorej spotkania autorskiego. Spotkanie z Robertem Siennickim było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo zapomniałem, jak dużo świetnych komiksów zrobił przez te wszystkie lata i kojarzyłem go tylko z Sciena Oculta, które niestety mi nie podeszło. Gdybyście kiedyś mieli możliwość – gorąco polecam spotkanie z Robertem. Fajny facet, który naprawdę ma wizję na swoją komiksową przyszłość i konsekwentnie ją realizuję. Moja osobistą gwiazdą numer jeden tego konwentu był kanadyjski komiksiarz Guy Delisle. Uwielbiam jego komiksy i bardzo cieszę się, że mogłem zadać mu kila pytań. To, jak go sobie wyobrażałem, trochę mija się z prawdą o nim, więc nie jestem już fanem Guya i jego komiksów, a jedynie jego komiksów. Miałem go za aktywistę walczącego o lepszy świat, a okazał się raczej bajarzem, który snuje opowieści o krajach trzeciego świata. Oczywiście ma do tego prawo i samym publikowaniem komiksów o sytuacji w Birmie czy Korei Północnej na pewno zrobił bardzo dużo dla tych krajów. Do tego jego komiksy są naprawdę świetne. Tak czy siak: nadal mega jaram się jego twórczością, chociaż nie jaram się już tak bardzo jej autorem.

Oczywiście pojawiło się też wiele elementów mniej więcej stałych. Wystawa Lugopolu, fanów Star Wars, games room itd. Najciekawszy dla mnie był Targ Cudów, moja autorska nazwa, na którym można kupić wszystko na co fantasta/mangowiec/SFowiec/i-tak-dalej-owiec mógł kupić wszystko na co tylko miał ochotę. Warto wspomnieć, że był to pierwszy Pyrkon, na którym pojawił się Poznański sklep z komiksami amerykańskimi Multiversum, oferując kolosalne promocję. Jak można przeczytać na fanpageu Multiversum na facebooku, zarówno kupujący, jak i sprzedawcy byli zachwyceni efektem tegorocznego Pyrkonu i Multiversum na pewno pojawi się za rok. Rada na przyszły rok: zacznijcie odkładać pieniądze zaraz po Świętach. Ja osobiście nie mogłem sobie pozwolić na zakupowe szaleństwo i Poznań opuściłem tylko z trzema nowymi komiksami: Kot Rabina vol. 1, Hellboy Animated vol. 2 i pierwszy tom Blera. Muszę powiedzieć, że były to dobrze wydane pieniądze.

Kolejna edycja Pyrkonu okazała się większa, ale nie lepsza niż poprzednia. Po prostu, jak już zdobędziesz złoto olimpijskie, to co więcej możesz osiągnąć? ;-) Była to moja druga wizyta na Pyrkonie i z całą pewnością już na stałe wpisał się w mój kalendarz.



Możesz też przeczytać:



___________________
Nie ogarniasz? Czytaj więcej komiksów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz