Tegoroczny Pyrkon
ściągnął do Poznania blisko dwadzieścia cztery tysiące ludzi.
Więcej ludzi to więcej prelekcji, więcej cosplayów, więcej ludzi
w games roomie... no więcej wszystkiego. Ale czy więcej znaczy
lepiej?
Muszę przyznać, że
liczba osób, które wzięły udział w tegorocznej edycji
największego polskiego konwentu albo festiwalu – jak próbują
nazywać go twórcy - mnie powaliła. Być może organizatorzy
spodziewali się takiej liczby gości, ale ja na pewno nie. Czy
różnice dało się odczuć? W kilku kwestiach tak, w innych nie.
Przede wszystkim odbiło
się to na salach prelekcyjnych. Już w zeszłym roku na najciekawsze
prelekcje ciężko było wejść, a jak już się weszło - ciężko
było usiąść. Pomimo załatwienia kilku większych sal, wiele
prelekcji okazało się tak kuszących, że nie każdemu udało się
wejść. Taka sytuacja miała też częściowo swoje źródło w
stwarzaniu pozorów poszanowania przepisów BHP i ustawienie przy
salach gżdaczy, którzy informowali, że sala jest pełna i nikt już
nie wejdzie. Zazwyczaj sale były wtedy już tak pełne, że w razie
pożaru czy innej bomby w hali i tak nic by nam to nie pomogło, ale
osobiście i tak uważam to za krok w dobrą stronę.
Z drugiej strony, więcej
ludzi to więcej przebierańców. W zeszłym roku, kiedy przeglądałem
cudze zdjęcia z konwentu na facebooku, jakieś 90% kostiumów była
mi znana. W tym roku nie kojarzyłem nawet połowy! Ogromna ilość i
bardzo wysoki poziom wykonania powalały. Dominowały postacie z
League of Legends, ale było też kilku Kapitanów Ameryk, parę
Wonder Woman, spor kostiumów filmowych, mangowych, growych, star
warsowych/treckowych, doktorowych... no zasadniczo miriady miriad
różnych cosplayów. Prawdę mówiąc, siedzenie w głównej hali i
oglądanie przebranych ludzi, samo w sobie było świetną rozrywką.
Niestety, nie byłem na Maskaradzie, konkursie na najlepszy coseplay,
ale od mojej Dziewczyny wiem, że było warto i za rok się wybieram.
Można
by pomyśleć, że większa liczba ludzi to także wielkie kolejki.
Nic bardziej mylnego! Dzięki usprawnieniu procedury kupowania
biletów, udało się uniknąć kolejek. Nie zastosowano żadnych
tajemnych technik: umożliwiono kupowanie kilku biletów naraz,
zrezygnowano z podawania danych osobowych, uruchomiono sprzedaż
biletów dzień przed konwentem, a same kolejki ogrodzono taśmami
znanymi z lotnisk. Nic szczególnego, a pozwoliło tysiącom ludzi
uniknąć zbędnego czekania. Wielki szacunek dla organizatorów,
możecie być wzorem dla całej Polski. Jednak da się zrobić tak,
że serwery nie padają.

Oczywiście pojawiło się
też wiele elementów mniej więcej stałych. Wystawa Lugopolu, fanów
Star Wars, games room itd. Najciekawszy dla mnie
był Targ Cudów, moja autorska nazwa, na którym można kupić
wszystko na co fantasta/mangowiec/SFowiec/i-tak-dalej-owiec mógł
kupić wszystko na co tylko miał ochotę. Warto wspomnieć, że był
to pierwszy Pyrkon, na którym pojawił się Poznański sklep z
komiksami amerykańskimi Multiversum, oferując kolosalne promocję.
Jak można przeczytać na fanpageu Multiversum na facebooku, zarówno
kupujący, jak i sprzedawcy byli zachwyceni efektem tegorocznego
Pyrkonu i Multiversum na pewno pojawi się za rok. Rada na przyszły
rok: zacznijcie odkładać pieniądze zaraz po Świętach. Ja
osobiście nie mogłem sobie pozwolić na zakupowe szaleństwo i
Poznań opuściłem tylko z trzema nowymi komiksami: Kot
Rabina vol. 1, Hellboy Animated vol. 2 i pierwszy tom Blera. Muszę
powiedzieć, że były to dobrze wydane pieniądze.
Kolejna edycja Pyrkonu
okazała się większa, ale nie lepsza niż poprzednia. Po prostu,
jak już zdobędziesz złoto olimpijskie, to co więcej możesz
osiągnąć? ;-) Była to moja druga wizyta na Pyrkonie i z całą
pewnością już na stałe wpisał się w mój kalendarz.
Możesz też przeczytać:
Nie ogarniasz? Czytaj więcej komiksów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz