Ostatnimi czasy wpadła
mi w ręce manga Battle Royal, oparta
na książce Kōshuna Takamiego pod tym samym tytułem. Zazwyczaj nie
czytam komiksów japońskich, ale historia uwięzionych na wyspie
nastolatków, którzy muszą nawzajem zabijać się aby przeżyć,
wydała mi się interesująca. Po lekturze pierwszych trzech tomików
muszę powiedzieć, że moje przypuszczenia były słuszne.
Powyższy
cytat to właściwie cała fabuła. Battle Royale
opowiada historię licealistów, którzy zostali zmuszeni do udziału
w corocznym rządowym programie symulującym środowisko bojowe.
Program, zwany „Grą”, polega na zamknięciu całej klasy na
odizolowanym terenie, z dala od innych ludzi, w uzbrojeniu i
poleceniu im wzajemnego mordowania się dopóty, dopóki pozostanie
tylko jeden. Na wypadek, gdyby trafiła się klasa pacyfistów,
uczniom założono specjalne obroże, które wybuchają, jeżeli ci
odmówią zabijania. Innymi słowy: jeśli nikt nie zechce wziąć
udziału w grze, wszyscy zginą. Uciec też się nie da- wszystko
odbywa się na wyspie, otoczonej przez marynarkę wojenną. Tak jak
przewidział Kamon, w kolejnych rozdziałach możemy oglądać różne
zachowania uczniów klasy 3B. Niektórzy dobierają się w grupy, aby
polować w stadzie, inni z kolei tworzą drużyny, które chcą uciec
z wyspy. Jeszcze inni uciekają albo próbują przeżyć na własną
rękę. Komiks bardzo ciekawie pokazuje postępowanie człowieka w
ekstremalnej sytuacji. Widzimy całą gamę różnych zachowań,
które mogą wydawać się podobne, ale mają zupełnie inne
motywacje. Poznajemy na przykład dwie pary kochanków, których
historię na wyspie potoczą się zupełnie inaczej. Pojawiają się
bohaterowie, którzy ryzykując własne życie chronią innych, ale
są też osoby które zabijają ze strachu przed śmiercią albo dla
przyjemności. Myślę, że znając historię drugiej wojny
światowej, odrobinę łatwiej jest nam zrozumieć zachowanie
nastolatków biorących udział w Grze. W nieludzkich warunkach
człowiek przestaje zachowywać się po ludzku i tylko nielicznym
udaję się zachować człowieczeństwo.
„Republika
Dalekowschodniej Azji to państwo totalitarne, rządzone przez wojsko
pozostające w konflikcie z wieloma krajami świata, także z
Ameryką. Ludziom jest tu niezwykle ciężko żyć, ale przecież
życie jest jak szkoła, raz na wozie, raz pod wozem!”
(ze wstępu)
Żaden
normalny kraj nie zmuszałby swoich obywateli do udziału w Grze.
Stąd prosty wniosek: Republika Dalekowschodniej Azji, w której
dzieje się akcja komiksu, nie jest normalna. Ale czy ludziom żyje
się tam tak ciężko? W pierwszych trzech tomikach serii, poza
przymusowym udziałem w grze jednej klasy rocznie, żadnych represji
nie widać. Fakt, wcześniejsi mieszkańcy wyspy musieli ją w
pośpiechu opuścić, ale można ich było po prostu zabić. Co
prawda muzyka rockowa jest zakazana, ale główny bohater poświęca
jej cały wolny czas. Co więcej, nie tylko wszyscy o tym wiedzą,
ale też protagonista wie, że inni wiedzą. I co? I nic. Żadnej
kary ani represji. Mieszkańcy mają dostęp do komórek, a nawet
internetu. Handel jest wolny, każdy ubiera się jak chce, działają
nocne kluby, kręgielnie, centra handlowa, urządza się nawet
międzynarodowe mecze bokserskie. Poza zbliżoną nazwą RDA nie ma
zbyt wiele wspólnego z państwami z Roku 1984
Orwella. Szczególnie dziwi to dlatego, że materiału źródłowego
Takami miał pod dostatkiem. Jeśli nie chciał szukać w Europie,
wystarczyło spojrzeć na Koreę Północną, Wietnam czy nawet
Chiny, żeby zobaczyć jak wygląda państwo totalitarne. Z drugiej
strony, ukazanie bohaterów w zwyczajnych, znanych nam dobrze
sytuacjach sprawia, że łatwiej nam się z nimi identyfikować.
Dodatkowo zwiększa to efekt kontrastu między ich normalnym życiem,
a sytuacją w której się znaleźli.
„Ty nie jesteś taki
Shuuya. Wiem to, bo od zawsze Cię obserwuję. Widzę jak traktujesz
innych, przyjaciół kolegów, z bezinteresownością i uśmiechem.
Wszyscy gromadzą się wokół Ciebie bo czują, że jesteś dobry.”
Noriko Nakagawa o protagoniście.
Głównym
bohaterem jest Shuuya Nanahara, niegdyś zdolny bejsbolista, obecnie
samozwańcza gwiazda rocka, sierota wychowująca się w sierocińcu.
Zanim jeszcze Gra na dobre się rozpoczęła, jego najlepszy
przyjaciel ginie z ręki dowodzącego programem - Kamona. Shuuya
postanawia więc za wszelką cenę bronić ukochanej swojego
przyciela, Noriko, i pokonawszy siły rządowe uciec z wyspy wraz z
kolegami z klasy. Nierealne? Nie szkodzi. Protagoniście to nie
przeszkadza, więc nam też nie powinno. Początkowo drużyna Shuuya
składa się z dwóch osób, później dołącza trzecia. Bohater
jest równie sympatyczny, co głupi. Bezgranicznie wierzy w swoich
przyjaciół. Uważa, że w każdym z jego klasy drzemie dobro,
każdemu da się wytłumaczyć, że nie warto zabijać. Cóż,
niestety nie każdemu. Pomimo swojej naiwności i bezsensownego
heroizmu trudno go jednak nie lubić. Noriko to z kolei głupia
dziewczyneczka, której jedynym zadaniem jest dać się uratować.
Może w kolejnych częściach pokaże się z lepszej strony? Oby.
Żeby dodać protagoniście jakichkolwiek szans na przeżycie, do
drużyny dołącza zaprawiony w bojach i wielki jak pancernik
pragmatyczny wojownik. Wszystkie
postacie są niestety bardzo sztampowe, maksymalnie eksploatują
archetypy bohaterów literackich. Z drugiej strony w żaden sposób
nie przeszkadza to w ich odbiorze. Cała trójka tworzy grupę,
której życzy się jak najlepiej. Podobnie sprawa wygląda z wielkim
złym - Kamonem Yonemi. Facet jest tak bardzo obrzydliwy, tak zły,
tak perwersyjną radość sprawia mu to co robi, że aż nie chce się
na niego patrzeć. To jedna z najbardziej odrażających postaci
literackich, z jakimi kiedykolwiek się spotkałem. Postacie są
przerysowane do bólu, ale dzięki temu bardziej wyraziste. Pomimo,
iż nie są to najbardziej nowatorskie kreacje bohaterów, to w
ramach schematu, w który się wpisują, są naprawdę bardzo
dopracowane i wielowymiarowe.
Lepiej sprawa ma się z postaciami drugoplanowymi. Każdy uczeń to
osobna, zazwyczaj bardzo krótka historia. To kolejny zabieg, dzięki
któremu mocniej identyfikujemy się z uczestnikami Gry. Nie uniknęły
one jednak przerysowania. Jeżeli pojawia się licealny gang, to ten
gang kopie tyłki Yakuzie. Jeżeli bohaterski handlują swoim ciałem,
to tylko dla ludzi w najdroższych samochodach. Niezwykłość
bohaterów negatywnych w porównaniu z codziennością pozytywnych
wypada źle. Jest to po prostu sztuczne, burzy realizm, który tworzą
pozostali bohaterowie.
Nie czytałem zbyt wielu mang, więc trudno mi powiedzieć, jak
rysunki wyglądają na tle innych tego typu komiksów. Moim zdaniem
wszystko wygląda bardzo dobrze. Zarówno mimika, jak i dynamika
postaci wypadają świetnie. Podobnie rzecz ma się z tłami. Jeżeli
jednak ktoś nie lubi mangi z jej wielkimi oczami to ta pozycja nie
zmieni jego nastawienia. W komiksie razi brutalność i erotyka,
wręcz pornografia. Okazuje się, że w 2 na 3 przypadkach gwałtownej
śmierci denatowi wypływa oko. Autor lubuję się w organach
wewnętrznych, znajdujących się poza ciałem. Możemy podziwiać
zarówno jelita, mózgi jak i wszystko co pomiędzy. Oprócz
jednorazowego gwałtu regularnie pojawiają się sceny seksu.
Zazwyczaj nie jest to romantyczna relacja kochanków, a raczej scena
rodem z filmu porno. Komiks oczywiście przeznaczony jest dla
dorosłego czytelnika. Rozumiem, że takie rysunki są ważne dla
realizmu opowieści, ale czy każda śmierć musi być tak krwawa, a
seks tak wulgarny? Na tym polega dorosłość? Moim zdaniem to nie
flaki i cycki, a historia powinna szokować.
Historia,
jak każda manga, jest biało-czarna i czyta się ją od prawej do
lewej. Tomik ma niewielki format zbliżony do B5, miękką okładkę
i obwolutę. Komiks jest klejony, ale Waneko posiada chyba tajną
recepturę mocnego kleju, którą strzeże przed Egmontem. Korzystam
z wydania bibliotecznego, a komiks świetnie się trzyma. Póki co w
Polsce wydano siedem tomów, premiera kolejnego zapowiedziana jest na
czerwiec. Całość serii to 15 tomów, a historia jest zakończona.
Warto zwrócić uwagę na tłumaczenie. Z jednej strony tłumaczowi
udało się uchwycić język polskiej młodzieży, brzmi on
naturalnie i realistycznie. Nie unika też mocnych bluzgów, ale w
sytuacji, kiedy umiera Twój przyjaciel, nie myślisz raczej „Kurcze,
a to drań!”. Z
drugiej strony, pojawiające się w mandze teksty rockowych piosenek
są tragicznie przetłumaczone. Żadnego rytmu, żadnych rymów,
śladowe ilości sensu. Ale to w sumie drobiazg.
Nie
jest trudno dostrzec podobieństwa do zekranizowanych ostatnio Hunger
Games.
Z drugiej strony, pomysł nie jest bardzo odkrywczy i wiele razy
pojawiał się w literaturze. Autorka Hunger
Games twierdzi,
że dowiedziała
się o Battle
Royale po
premierze pierwszej części swojej książki. Ja widziałem tylko
film Hunger Games
i widzę więcej różnic niż podobieństw między tymi dwoma
tytułami.
Battle
Royale
to wciągająca historia, z postaciami, które łatwo polubić. Nie
jest to najlepsza opowieść jaką czytałem, ani nie odmieniła
mojego spojrzenia na życie, ale warto ją przeczytać. Nie mogę
doczekać się, kiedy sięgnę po czwarty tom i poznam dalsze losy
bohaterów. Spokojnie mogę polecić osobom, które lubią mocno
zarysowane postacie i fabułę, ale nie jest to pozycja dla
delikatnych czytelników. Odradzam jednak czytania jej w miejscach
publicznych.
Dziękuję Asi za korektę :)
Tytuł:
Battle Royale 1,2,3
Scenariusz:KōshunTakami
Rysunek: Masayuki Taguchi
Rysunek: Masayuki Taguchi
Wydawca: Waneko 2012
Ocena: 7,5/10 – między
dobry a bardzo dobry
Cena i dostępność: po
19,99 za tomik. Tanie jak barszcz te mangi. Dostępne od ręki w
sieci.
___________________
Polub Świat Przerysowany facebooku
Nie ogarniasz? Czytaj więcej komiksów
___________________
Polub Świat Przerysowany facebooku
Nie ogarniasz? Czytaj więcej komiksów
No cóż, jak pamiętasz ja czytałem to wracając z Pyrkonu, gdzie miałem obok siebie bardzo ciekawskiego 4 latka :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, bohaterowie są maksymalnie przekoloryzowani i schematyczni, jednak to rodzi w czytelniku jasne i klarowne odczucia, co z kolei wpływa na poczytność i głód następnego obrazka, tekstu, strony, aż w końcu tomu.
Jednak mangi mają to do siebie, że nie przebierają w środkach artystycznych- tak jak napisałeś wulgarne porno, proste, znane archetypy itd., ale to chyba ich urok.
Ja po przeczytaniu pierwszego tomu mam odczucie takie- "lać na formę, zwracam uwagę tylko na treść" :)
Świetny artykuł
Tyle, że manga to nie książka, gdzie rysunek jest tylko bonusem. Komiks opowiada grafiką, więc jest ona niemal równie ważna dla narracji co słowo pisane. Gdyby interesowała mnie tylko treść, przeczytałbym streszczenie albo książkę ;)
Usuń