Grupa szybkiego
recenzowania nie odpuszcza i poniedziałkowy tekst ukazuję się już
dzisiaj! Nowe przygody Tonyego Starka były jednym z najbardziej
oczekiwanych filmów roku 2013. Przed twórcami czekało nie lada
wyzwanie, musieli nie tylko stworzyć dobrą kontynuację, ale też
film, który pobije Avengers i zakończy trylogię w
satysfakcjonujący sposób. Czy im się to udało? Zdecydowanie tak!
Ponieważ drugą część
filmu bardzo popsuły mi spoilery konsekwentnie unikałem wszystkich
przecieków, wywiadów, a nawet trailerów. Dzięki temu byłem w
stu
procentach zaskoczony tym co widziałem w kinie. Bardzo mnie to
cieszy,
teraz,
kiedy patrzę na stare przecieki kontrolowane,
widzę, jak wiele mogłem stracić śledząc na bieżąco doniesienia
z planu.
Akcja filmu dzieję się
po wydarzeniach znanych z Avengers. Stany Zjednoczone padają
ofiarą ataków bombowych, do których przyznaję się enigmatyczny
terrorysta,
Mandaryn. Kiedy w jednym z nich ciężko ranny zostaję ochroniarz
Pepper, Tony postanawia wziąć sprawy we własne ręce. Potem
oczywiście epickie bitwy, epickie wynalazki i to co lubię
najbardziej – epickie wybuchy. Fabuła wydaję się być prosta i w
pewnym sensie faktycznie taka jest. Ma jednak kilka elementów,
dzięki którym film oferuję widzowi coś poza fajerwerkami
wizualnymi.
Przede wszystkim film
jest naprawdę mroczny i trzymający w napięciu. Życie bohaterów
cały czas jest zagrożone, przez większość filmu Iron Man bierze
ostro po tyłku, a do tego w zamachach giną niewinni. Bardzo
ciekawie rozwinęła się sama postać Tonyego. Po tym jak prawie
zginął w Avengers, nie
jest już takim wesołkiem jak dotychczas. Doświadcza ataków
paniki, ma problemy ze snem. Powiem szczerze, w pewnym momencie
przypuszczałem, że akcja potoczy się w kierunku komiksu Demon w
butelce i Tony popadnie w problemy z alkoholem. Mroczny klimat
buduje też genialnie wykreowany przez Bena Kingsleya Mandaryn.
Postać ta jest krzyżówką V z komiksów Alana Moora i Osamy bin
Ladena. Mi osobiście ostateczna rola, którą przyszło mu w filmie
odegrać, nie
podoba się, ale trzeba przyznać, że jego historia jest bardzo
zaskakująca. Sposób, w
jaki Mandaryn opisuje nasze
społeczeństwo, w jaki mówi o śmierci i zamachach jako
konsekwencji naszych działań jest bardzo realistyczny. Dzięki
realizmowi nie wydaje się
tak odległy od nas jak Loki i jego kosmici. W efekcie jest dużo
straszniejszy niż kolejny atak kosmitów na Ziemię. Poza tym film
bez przerwy mnie zaskakiwał, od początku do końca. Nie ukrywam –
nie spodziewałem się takiego zakończenia.
Film nie stracił nic z
humoru poprzednich części, ale dostosował się do ponurej
konwencji filmu. Tony nadal rzuca na prawo i lewo krótkimi
żarcikami. Nie zmienia to jednak ogólnego odbioru, nie rozładowuję
napięcia. W jednej chwili całe kino prycha śmiechem, a dwie
sekundy później wszyscy w skupieniu oglądają dalej. Humor jest tu
fajnym dodatkiem, ale grzecznie stoi w drugim szeregu i nie wychyla
się za bardzo.
Świetną robotę
odwalili też aktorzy. Downey Junior doskonale gra wesołkowatego
Starka, aby chwile później pokazać jego prawdziwą twarz ukrywaną
za fasadą dowcipów. Zmęczonego, przestraszonego człowieka, który
boi się, co
przyniesie jutro. Gwyneth Paltrow nie ustępuję mu na krok. W jej
oczach, uśmiechu, nawet w krzykach widać, jak
bardzo Pepper kocha Starka. Pearce i Cheadle także zagrali bardzo
dobrze, ale nie robią takiego wrażenia jak Downey i Paltrow. Palma
pierwszeństwa, zdecydowanie
przypada jednak Kingsleyowi. Jego Mandaryn, morderca z kamienną
twarzą, na długo pozostanie w mojej pamięci.
Bardzo fajną rzeczą
jest wielokrotne puszczanie oka do czytelników komiksów o Iron
Manie. Nie będzie spoilerem jeśli powiem, że w filmie pojawiają
się AIM, Iron Patriot czy Extremis, a widać też inspiracje
komiksem
Iron Man: Pięć koszmarów. Oczywiście wszystko zostało
mocno zmienione i niekiedy nie ma wiele wspólnego z komiksowym
oryginałem. Takie są prawa filmowego uniwersum. Uważam, że jest
to świetny zabieg, dzięki któremu komiksiarze się jarają, a
zwykli ludzie nie muszę przerzucać masy komiksów. Do tego fajnie
pokazuje,
że film czerpię z
komiksów, ale nie jest ekranizacją jakiejś konkretnej przygody, a
zupełnie nową, niezależną historią. Można też dopatrywać się
nawiązań do walki między Iron Manem a Batmanem, którą prowadzą
ich fani w internecie. Tony nie tylko dorobił się własnego Robina
ale też pokazał, że potrafi stworzyć i wykorzystać gadżety
ninja. Szkoda, że Kapitan Ameryka nie widział jak
geniusz-playboy-filantrop-miliarder
radzi sobie bez zbroi.
Oczywiście, zarówno
strona wizualna jak i sceny walki wypadają bardzo dobrze. Zupełnie
się na tym nie znam, więc powiem tylko, że efekty specjalne nie
robią już wrażenia. Nie zmienia to faktu, że są bardzo dobre, po
prostu nie są lepsze niż dotychczas. W poprzednich filmach Marvela
pojawiały się sceny jakby specjalnie zrobione pod kino 3D. W tym
nie. Nie mam zielonego pojęcia po co temu filmowi 3D, nie było
chyba żadnej sceny, w której było szczególnie widoczne. Cieszy
mnie jednak, że w końcu pojawiły się okulary 3D, które da się
założyć na normalne okulary. Przynajmniej w sieci Cinema City.
Drobiazg, ale dla okularników bardzo ważny. Ważna informacja:
bonusowa scena ma miejsce dopiero po końcowych napisach, tych
białych na czarnym tle. Trzeba poczekać kilka minut, ale warto.
Czy film ma jakieś wady?
Nieznaczne. Pojawiają się pewne zgrzyty logiczne, ale można
przymknąć na nie oko. Nie ma sensu ich wymieniać, trudno zresztą
zrobić to bez spoilerów. Nie jest gorzej niż w poprzednich
częściach. Jeżeli potrafisz przeboleć, że ściana wybucha, a
drzwi lodówki nie – wszystko będzie w porządku. Nasuwa się też
pytanie dlaczego nie pojawiają się
SHIELD, ani Avengers,
ani nawet wojsko czy policja. O ile na początku filmu można to
zrozumieć, o tyle finałowa walka aż się prosiła o agentów
Tarczy jako wsparcie dla protagonisty. Nie jest to jednak duży
problem. Tak jak wspominałem, zawiodło
mnie prawdziwe oblicze Mandaryna, ale paradoksalnie czyni jego ataki
jeszcze straszniejszymi.
Iron Man 3 to świetny
film, który w pełni spełnił moje oczekiwania, a nawet okazał się
dużo lepszy niż przypuszczałem. Zaskakująca, trzymająca w
napięciu fabuła, świetna gra aktorska, ciekawa historia i
fajerwerki na zakończenie. Film doskonale zamyka trylogię. Trzy
filmy tworzą teraz jedną zamkniętą całość, a równocześnie są
częścią całego uniwersum. Ostatnio z moim bratem doszliśmy do
wniosku, że filmy o superbohaterach nigdy nie będą tak dobre jak
chcielibyśmy, żeby były. Iron Man 3 jest.
Dziękuję Michałowi za korektę.
___________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz