
Jak pisałem w ostatnim wpisie, do Polski zawitała kolejna komiksowa kolekcja od Hachette.
Zainteresowanych odsyłam do piątkowej notki. Dzisiaj chciałbym
zrecenzować pierwszy tom serii: Zdradzona Czarodziejka.
Początek Thorgala
sięga drugiej połowy lat 70, kiedy po raz pierwszy spotkali się
polski rysownik Grzegorz Rosiński i belgijski scenarzysta Jean Van
Hamme. Obaj byli wówczas znanymi twórcami komiksowymi: Van Hamme
napisał wcześniej kilka popularnych historii, a Rosiński był
rysownikiem świetnie znanym w Polsce. Przed ukazaniem się Thorgala
doceniały go także wydawnictwa zachodnie. W 1972 odrzucił
możliwość współpracy z francuskim Pilote. Gdyby zrobił
inaczej, być może Thorgal
nigdy by się nie narodził. W roku 1977 duet zadebiutował w
belgijskiej edycji tygodnika Tintin historią: Zdradzona
Czarodziejka. Wspólnie opublikowali 29 tomów Thorgala.
Pierwszy album kolekcji
Hachette zawiera w sobie dwie historię: Zdradzoną Czarodziejkę
i Prawie Raj. Są one tak różne, że opiszę je
osobno. Zdradzona... to klasyczna historia fantasy. Bohater
musi pokonać wszelkie przeciwności, które napotka na swojej
drodze, aby ostatecznie uwolnić swoją ukochaną. Ukochana
oczywiście jest piękną blondynką, a głównym antagonistą jej
ojciec. Znamy to? Znamy! Protagonistę poznajemy, kiedy Gandalf
Szalony – jego niedoszły teść – przykuwa go do skały, którą
wkrótce zatopi przypływ. Historia zakończyłaby się po kilku
planszach, gdyby z pomocą nie przyszedł kolejny klasyczny bohater:
Zła Kobieta. Oczywiście ruda, bo co rude to fałszywe. Żeby
podkreślić, że nie można jej ufać, autorzy pozbawili ją jednego
oka, w zamian otrzymała miecz i wilka. Później ona i Thorgal
realizują swoje wspólne interesy, chociaż trudno powiedzieć, że
taki obrót sprawy ucieszył młodego wikinga. Opowieść pełna jest
zwrotów akcji, a każdy z bohaterów napisany jest bardzo
realistycznie, z głębokim tłem psychologicznym. Wyjątkiem jest
tutaj Aarica, miłość Thorgala, która jest w tej historii pusta
jak butelka piwa w piątkowy wieczór. Ostatecznie historia kończy
się czymś na kształt happy endu z otwartym zakończeniem.
Ponieważ komiks
pierwotnie ukazywał się w tygodniku, historia składa się z pięciu
sześcioplanszowych
epizodów. Każdy z nich opowiada jedną scenę
tej przygody i sam w sobie stanowi zamkniętą całość, ze
wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Dzięki temu nie ma miejsca
na dłużyzny, historia wartko zmierza ku zakończeniu, a każdy z
epizodów jest ciekawy i pełen akcji. Rysunki niestety nie powalają.
Jasne, są dobre, ale trochę surowe, jakby niedokończone. Trudno
się do czegoś przyczepić, ale na tle późniejszych prac
Rosińskiego wypadają słabo. Postacie są narysowane realistycznie.
Zarówno bohaterowie jak i tła są pełne szczegółów, ale nie
przeładowane treścią. Widać tu charakterystyczny styl
Rosińskiego, który umieszcza na rysunku tyle, ile jest potrzebne -
ni mniej, ni więcej. Piękna rzecz. Twarze i dynamika postaci
doskonale opisują ich uczucia. Sceny akcji, niezależnie czy to
walka, bieg, czy jazda konno, są bardzo dynamiczne. Ruchy są bardzo
sprężyste i szybkie, rysunki naprawdę wyglądają jakby były
żywe. Nie jest to jednak dynamika w stylu superbohaterskim. Nie mam
dostatecznej wiedzy, aby wypowiedzieć się jednoznacznie czy jest to
kwestia europejskiego stylu rysownika, czy raczej tego, że komiks ma
ponad 40 lat. Zdecydowanie czas odgrywa ogromną rolę m.in. przy
kolorowaniu, technika drukarska przez ten czas mocno poszła do
przodu. Być może stąd bierze się duża wada rysunków -
cieniowanie. Zarówno ubrania jak i włosy postaci mają jednolity
kolor. Jeżeli pojawi się jakiś cień, to po prostu element
bohatera czy przedmiotu staję się jednolicie czarny. Nie ma tu
różnych odcieni jednego koloru, ani przejścia między szarością
a czernią. Cień jest czarny i koniec.
Bardzo fajnie wykonane są
kadry i dymki. Większość historii ograniczona jest przez linie
tworzące ramki, do których dostosowane są chmurki z tekstem.
Niekiedy jednak dymki rozrywają kadr, przechodząc do kolejnego lub
zajmując całą planszę. Innym razem ramki nakładają się na
siebie lub nie ma ich wcale. W miejscach gdzie kolejność kadrów
jest wątpliwa, na jednej z krawędzi narysowany jest trójkącik
wskazujący kolejność czytania. Niezwykle wygodna sprawa.
Druga, krótsza historia,
to Prawie Raj. O ile
Zdradzona Czarodziejka jest
prologiem sagi o Thorgalu, to kolejna przygoda jest raczej
opowiadaniem, które można czytać niezależnie od reszty przygód
protagonisty. Uciekając przed wilkami, Thorgal trafia do zielonego
ogrodu, znajdującego się pod lodowcem. Oczywiście ciepło, świeże
owoce, brak obowiązków i towarzystwo dwóch uroczych kobiet nie
odpowiadają Thorgalowi i postanawia uciec ze swojego „więzienia”.
Ponieważ historia ta została napisana specjalnie, aby uzupełnić
albumowe wydanie Zdradzonej
Czarodziejki, składa
się z 16 plansz, które tworzą jedną całość.
W
kwestii rysunków widać duży progres. Rosiński zaczyna używać
innych kolorów przy cieniowaniu,
chociaż nadal dominuje czarny.
Widzimy jednak także brązy i różne odcienie szarości. Także
twarze zostały poprawione, postacie nie mają już tak idealnie
gładkiej cery. Poza atakiem wilków nie ma tu walki, jednak sceny
akcji zostały narysowane równie dobrze jak w pierwszej opowieści.
Kolejną nowością są... kryształy lodu! Niby nic, niby zwykły
element krajobrazu, a jakie daję możliwości rysownikowi! Rosiński
doskonale oddał grę świateł, taniec barw, dziesiątki lustrzanych
odbić. Autorowi udało się narysować zamkniętą w lodzie tęczę.
Narysować. Zamkniętą w lodzie. Tęczę. Uważam, że każda z tych
trzech rzeczy to mały cud. Oprócz tego w historii możemy oglądać
parę, mgłę i topniejący śnieg. Te drobiazgi wydają się być w
ciągłym ruchu, zmieniać się, nieustająco przemieszczać. Rysunki
Rosińskiego są bardziej realistyczne niż niejeden film animowany.
W tym
komiksie nie ma niestety zabawy kadrami. Pojawiają się pojedyncze
sytuacje, gdy kadry odbiegają od normy. Służy to nadaniu scenie
dynamizmu i doskonale spełnia swoje zadanie. Niestety, taka sytuacja
zdarza się dosłownie dwukrotnie. Dymkom nadal zdarza się rozerwać
ramkę, ale nic poza tym.
Wydaje
mi się, że Rosiński wiernie odwzorował realia historyczne,
zarówno zwyczaje wikingów jak i stroje postaci, domostwa czy
przedmioty codziennego użytku. Nie jestem jednak historykiem,
dlatego nie mam pewności. Zdecydowanie wygląda to bardzo
realistycznie i budzi zaufanie, że tak właśnie wyglądali i żyli
ludzie Północy.
Album
wydany został w twardej oprawie na kredowym papierze, na którym nie
zostają ślady palców. Za to Hachette należy się duży plus. Duży
minus otrzymuje, ponieważ album nie jest szyty, a klejony.
Prawdopodobnie twarda oprawa wystarczy, aby komiks się nie
zniszczył, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże. Z pierwszym tomem
otrzymujemy plakat z Thorgalem i kilka broszurek o serii, w tym
ankietę. Zachęcam to wypełnienia ankiety i zaznaczenia, że cena
29,90 za tom to za drogo! Dzięki temu, może obniża cenę i staną
się konkurencyjni wobec Egmontu. Wystarczy do 25 złotych. Do
każdego tomu dołączonych jest 8 stron dodatku, który zawiera
informacje o autorach, kulisach powstawania serii, szkice itp. Nie
znam zbyt dobrze twórczości tego duetu, więc mi się bardzo
podoba.
Czy
warto kupić? Zdecydowanie tak! Cena 9,90 za pierwszy tom, to okazja
której nie można przegapić. Jeśli nie dla siebie, kup dla kumpla,
którego chcesz wciągnąć w komiksy. Do tego, o ile pierwszy tom
historii jest dobry, o tyle cała saga jest po prostu niesamowita!
Doskonale łączy w sobie space operę, historię alternatywną,
fantastykę i wikingów wraz z ich panteonem. W tym albumie rysunki i
fabuła wypadają średnio, ale tylko dlatego, że wiem, że potem
będzie o wiele lepiej! Gorąco polecam! Więcej informacji na temat
kolekcji, możecie przeczytać w piątkowym wpisie
Tytuł: Zdradzona
Czarodziejka
Scenariusz: Jean Van Hamme
Rysunek: Grzegorz Rosiński
Wydawca: Hachette 2013
Ocena: 8/10
Cena i dostępność: 9,90 zł,
dostępny bez problemu w wybranych województwach LUB około 25
złotych wydanie Egmontu, od ręki w każdym Empiku
___________________
Nie ogarniasz? Czytaj więcej komiksów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz